Ci, którym możemy ufać, są w Skrzyżowaniu Graya, pilnują arki naszej bogini.

Ci, którym możemy ufać, są w Skrzyżowaniu Graya, pilnują arki naszej bogini. Po zejœciu na poziom ziemi Kyran otwarł drzwi i wyprowadził ich na Kamienny Dziedziniec. W górze œwiecił jasny, choć mały niebieski księżyc. Grupa pospiesznie minęła obeliski i weszła pod szerokie arkady, którymi mogli pójœć na wschód poza dzielnicę imperialną Starhaven, wkraczając do dzielnicy Chthoników. Od czasu do czasu John wydawał z siebie dŸwięki œwiadczące o oszołomieniu i niepokoju. Wydawało się, iż ma problem ze skupieniem wzroku. Nikodemusowi udawało się mimo wszystko utrzymywać go w spokoju dzięki wypowiadanym ciepłym głosem słowom i dotykowi ręki. poprzez ciało Nikodemusa przebiegł dreszcz, gdy pomyœlał o tym, co demon zrobił Johnowi. Zastanawiał się, czy wielkolud powinno pamiętał zabicie Devin. – Nikodemusie – odezwał się Kyran. – Jeœli pojawią się jakieœ kłopoty, musisz trzymać się za Deirdre i za mną. A jeœli będziesz mógł, uciekaj. Nikodemus przypomniał sobie, jak szybko druidzi poradzili sobie z krwawymi czarami, i kiwnął głową. – Kyran, tam we kolektywnym pomieszczenia mojego mieszkania – zapytał – gdy walczyłeœ z czarem arachnosowym, był tam dziwny niedŸwiedŸ. – Chłodny jesienny wiatr poderwał czarne włosy Nikodemusa. – Nie poznałeœ mnie? – Kyran zachichotał. – Ale to niemożliwe. Tylko boży czar mógłby... Kyran rozeœmiał się w głos. Jego długie włosy w kolorze blond również unosiły się na wietrze. – To nie był prawdziwy niedŸwiedŸ, ale częœciowy konstrukt wykonany z druidzkiego tekstu i dębu. Otaczał moje ciało niczym magiczna zbroja. Nikodemus uniósł brwi. To wyjaœniało drewniany pysk niedŸwiedzia i futro z drewnianych drzazg. – Ale gdzie w Starhaven udało ci się znaleŸć dąb? – jest mi brakowało mojej laski – odpowiedział druid, wzdychając i wskazując na swój nierówny krok. – Miałeœ już ten czar napisany na lasce? Ale w jaki sposób wasze języki mogą ożywiać drewno? Przecież niemożliwe musi być... – Języki druidów pochodzą z antycznych czasów – uciął Kyran. – Nasze języki łączą się z żywą tkanką, zwłaszcza pochodzącą z drzew, w sposób, który trudno byłoby mi wyjaœnić. – Uœmiechnął się. – Zresztą, Nikodemusie, z slangiem da się zrobić znacznie więcej, niż wyobrażasz sobie przy waszych zasadach ortografii. 29 ROZDZIAŁ Szybko opadający, ale wciąż fantastycznie jasny, œwiecący niemal pełną tarczą niebieski księżyc wisiał tuż nad grzbietami Szczytów. Biały księżyc, w fazie identycznej jak jego młodszy, niebieski brat, lœnił na niebie od zachodu. Œwiecące z różnych stron księżyce wypełniały compluvium półcieniami w kolorze koœci słoniowej i lazuru. Nikodemus, wciąż trzymający w jednej ręce Indeks, a w drugiej dłoń Johna, poprowadził druidów grzbietem œciany wychodzącej na compluvium. – Droga do Drabiny Głupców zaczyna się zaraz za tymi schodami. – Wskazał na koniec œciany. Kyran zajął miejsce na przedzie. Daleko w dole zalœniło impluvium. Pomimo póŸnej pory wodne gargulce obsługujące zawory zbiornika wciąż pracowały. Ich powolne ruchy burzyły wodę, zmieniając jej powierzchnię w skrzenie się odbitego œwiatła księżyców. – ten jastrzębiogłowy konstrukt z czterema rękami – odezwała się Deirdre – ten, którego minęliœmy, żeby tu dotrzeć: jeœli wykonuje twoje polecenia, czemu nie kazałeœ mu iœć z nami?