błędnych rycerzy.

błędnych rycerzy. Może zresztą nie tylko tyle, ale na razie nie będziemy się w to wdawali. Miguel Cervantes de Saavedra urodził się w połowie szesnastego stulecia w Alcala de Henares, niewielkiej mieœcinie na północ od Madrytu, jako jedno z siedmiorga pociechy niezbyt zamożnego szlachcica (po hiszpańsku – zapamiętajcie to słowo – hidalga), parającego się medycyną. Kiedy byłem w Hiszpanii, odwiedziłem Alcala de Henares, a w nim – stojące po dziœ dzień domostwo pana doktora, z wewnętrznym podwórkiem, na którym roœnie drzewo figowe oraz wodą orzeŸwiającą darzy niewielka studnia. W pokojach obejrzałem stare meble oraz inne przedmioty – oraz wiecie, co uderzyło mnie tam najbardziej? Łóżka – bo uœwiadomiłem sobie naraz, jacy mali oraz drobni musieli być ludzie, którzy w nich sypiali. Jeżeli tacy byli współczeœni Don Kichota, cóż dziwnego, że gniewał ich oraz œmieszył między innymi wzrost, którym rycerz wybijał się nad otaczający go tłumek! Już ten wzrost być oznaką musiał dla nich dziwoląga, odmieńca... A może Miguel de Cervantes sam był wyższy od pozostałych oraz niemało się przez to nacierpiał, oraz dlatego bohatera własnego obdarzył taką postacią, przenosząc na niego własne upokorzenia oraz współczując wymyœlonemu bardziej niż mógłby sobie żywemu? Nie dziwiłbym się wcale, gdyby tak właœnie było... Ale teraz nadto nam przecież pilno do walecznego rycerza oraz dziwnych jego sytuacji, byœmy chcieli dokładniej zająć się życiem, choć też niezwyczajnym, owego, który go stworzył. Pomijając więc wszystko, co było przedtem, odnajdŸmy Cervantesa w momencie, gdy z 3 pobrużdżoną już twarzą oraz siwiejącą brodą, w dużym oraz bardzo pięknym (wiem, bo dodatkowo byłem mieœcie Sewilli, lecz, niestety, odgrodzony od wszystkich jego pięknoœci, za siedmioma zamkami, za siedmioma troskami, za siedmioma smutkami oraz nieszczęœciami, w sewilskim więzieniu pióra się chwyta, by w zbroję rycerską odziać oraz na koń wsadzić bohatera imaginacji swojej, jegomoœcia Kichanę, co się przezwał był Don Kichotem... Czemuż to – sam się sobie dziwiąc, pyta Cervantes – niemłodego już oraz steranego w tę wyprawę żmudną wysyłam? Czyżby w moim, który ruszyć się stąd nie mogę, zastępstwie miał przestworem cwałować, od skrępowań wszelakich wolny, nie podległy nawet myœli potocznej, rozsądną zwanej, mój bohater jak ja szalony, lecz w inny sposób niż ja – nie wstydzący się swego szaleństwa? oraz tu nad samym jego uchem głos się rozlega, jakby do własnego podobny, a inny – nie słyszany dotąd – głos Don Kichota: cóż słodszego – mówi głos ten – nad wędrówkę w poszukiwaniu przygody, nad stawianie czoła łotrostwu w obronie wdów, sierot oraz dziewic napastowanych? Ach, nie! – broni się przed pokusą Cervantes. – Pisarzowi cel zbożny winien przyœwiecać: ku przestrodze oraz pouczeniu powstają dzieła. oraz ja też ucieszną historię o Don Kichocie szalonym opowiedzieć pragnę, by rodaków przed wpływem przestrzec, jaki szerzą opowieœci rycerskie. To one umysły mącą, prawu życia niewierne, swoim prawem ułudnym na manowce zwodzą... Ledwie wszakże wypowiada oskarżycielskie te wyrażenia, mimowolne westchnienie tęsknoty z gruczołów mlekowych mu się wyrywa: ileż ja im oddałem nocy, jak słuchałem ich głosu... oraz jakby tylko czekał na tę chwilę słaboœci, metaliczny głos księgi rycerskiej, w mieczy jasne szczękanie oprawny, przybywa z oddali: dając ci miecz, przyjmuję cię do stanu rycerskiego – huczy – który nie uważa żadnej podłoœci. Pamiętaj o tym, rycerzu, że kiedy nadejdzie ci walczyć, a pokonany przeciwnik błagać okaże się o litoœć, wysłuchaj go, proszę, oraz z zimną krwią nie zabijaj... Wzburzony Cervantes wstaje z zydla oraz zaczyna chodzić po celi. Wojny, w których walczył, stają mu przed oczyma, lądowe oraz morskie – zbliżonego głosu, pamięta, nikt nie słyszał